Nasza bostońska przygoda

13:41



Poniedziałkowy wieczór 2 tygodnie temu. Kubuś wykąpany, najedzony, wskoczył do łóżka. Przytulił się do mnie i razem zaczęliśmy przeglądać książeczkę w poszukiwaniu bajeczki na dobranoc. Gdy jego główka w końcu wylądowała na moim ramieniu odniosłam wrażenie, że jest cieplejsza niż zwykle. Spokojnie przeczytaliśmy wybraną bajeczkę i postanowiłam sprawdzić, czy to tylko wrażenie, czy Kubuś jednak ma podwyższoną temperaturę. Okazało się, że nie myliłam się, mój szkrabek miał 37 st "z kreskami". Przyjęłam to ze spokojem i postanowiłam obserwować przez noc jak rozwinie się sytuacja. Z biegiem czasu temperatura wzrosła do ponad 38st, podałam małemu syropek na zbicie temperatury, który podziałał przez jakąś godzinkę i znów temperatura wzrosła do niema 39 st. Oprócz temperatury zauważyłam, w paru miejscach niewielkie czerwone krostki. Nie było ich za wiele, ale stwierdziłam, że nie ma co bagatelizować sprawy i zapisałam Kubulka na wizytę do pediatry. 

Od rana Kubuś strasznie grymasił, nie chciał nic jeść ani pić. Temperatura około 38 st utrzymywała się. Zaczęło mnie to martwić. Nasza lekarka stwierdziła, że do wieczora mam podawać leki na zbicie temperatury i dużo poić, a jak wysoka temperatura będzie nadal się utrzymywała mam jechać z małym do szpitala. Trochę zbagatelizowała czerwone krostki, mimo że zauważyła też ich kilka w gardle. Wróciliśmy do domu, Kubek poszedł spać, a temperatura zamiast się unormować zaczęła jeszcze bardziej rosnąć. Późnym popołudniem na termometrze pojawiło się 40 st. Chciałam podać małemu syropek, a ten darł się wniebogłosy, wyrywał i nie dało się. Przerażona zadzwoniłam po Artura i kazałam mu natychmiast wracać do domu. 

Razem z Arturem wzięliśmy Kubę i pojechaliśmy do szpitala. Po badaniu została postawiona wstępna diagnoza - podejrzenie choroby bostońskiej oraz odwodnienie. Gdy to usłyszałam na mojej twarzy pojawiła się mina w stylu "że co?". Nigdy wcześniej nie słyszałam o takiej chorobie, nie miałam zielonego pojęcia co to takiego. Trochę się przestraszyłam, ale jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie. Zostaliśmy przyjęci na oddział, przydzielono nam sale jednoosobową, w której swobodnie Kubulek w moim towarzystwie mógł wracać do zdrowia. Mój mały pacjent był bardzo dzielny podczas umieszczania wenflonu na rączce, później bez protestów pozwolił podłączyć się do kroplówki, która przez całą noc go nawadniała. Równocześnie miał podawane leki na zbicie temperatury, które pomyślnie ją obniżały. W szpitalu spędziliśmy półtora dnia podczas których temperatura się unormowała, Kubuś zaczął co nieco jeść i pić, a na jego ciele nie pojawiło się więcej krostek, natomiast te które były w buzi przestały być tak "zaognione" jak na początku. 

Na szczęście okazało się, że to nie była bostonka. Ale czy było się czego bać, czy jest to poważna choroba? O tym już niebawem.

Podobne posty

5 komentarze

  1. Taka wysoka temperatura, zawsze powoduje dość spore zaniepokojenie u rodzica. Moja córcia jak tylko zaczyna coś łapać, nawet zwykłe przeziębienie to właśnie temperatura zawsze sięga 40 stopni :( Taka już jej uroda.
    Zapraszam serdecznie do mnie!:)
    www.horyzontalna-kobieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym chyba totalnie spanikowana. Lekarze tymczasem lubia straszyc ;) pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja podaje lek przeciw gorączkowy powyzej 39 stopni do tej tem. Gorączka jest sprzymirzeńcem dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas bostonka przebiegła podobnie. Najpierw gorączka i katar a po 2 dniach krosty na wew. Stronie dłoni, stopach,pupie i na ustach. Pojedyncze sztuki na całym ciele. Lekarz nie rozpoznał, uznał że to alergia. Po kilku dniach kontroli i lekarka od razu mówi że to bostonka. Przeszło bo leczyć tego nie ma jak,ale za to po miesiącu zauważyłam że Ali paznokcie u stóp schodza i rosną nowe. Zawału prawie dostałam bo nic tylko grzybica. Dermatolog uświadomił mnie że u 1,5rocznego dziecka nie ma mowy o grzybicy. To była pozostałość po bostonce. Na szczęście zeszły tylko u stóp i odosly nowe ładne. Masakra.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako osoba dorosła, która niedawno przeszła bostonkę powiem tak: strasznie upierdliwa i drażniąca choroba. Padłam jak na grypę, a jak po 2 dniach się obudziłam z letargu to miałam bolące kropki na stopach i dwie noce nie mogłam spać. Leżałam na łóżku mając nogi spuszczone do miski z zimną wodą. O tak wyglądało moje spanie. Skóra mi schodziła chyba z 2,5 miesiąca, ale paznokcie się trzymają :D

    OdpowiedzUsuń

Cieszymy się z Twoich odwiedzin w naszym małym wirtualnym świecie.
Mamy nadzieję, że spodobało Ci się to co w nim znalazłeś.
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach pod postem.
Każda wypowiedź jest dla nas bardzo cenna.
Życzymy Ci udanego dnia pełnego uśmiechu :)