Dziś pierwszy lutego. Co to oznacza? Za 3 tygodnie wracam do
pracy.
Ostatnie 3 lata spędziłam w domu. Przez pierwszy rok, dbałam
o fasolkę kiełkującą w moim brzuchu. Później przez 2 lata i 3 miesiące
zajmowałam się domem i naszym małym szkrabem. Miałam to szczęście, że razem z
Arturem stwierdziliśmy, że możemy sobie pozwolić na to, żebym po urlopie
macierzyńskim została jeszcze rok na wychowawczym, żeby nasz roczny bąbel nie
musiał iść do żłobka.
Zanim Kubuś pojawił się na świecie byłam wręcz pewna, że nie
będziemy go posyłać do żłobka. Wydawało mi się, że takiemu maluchowi najlepiej jest
przy mamie i dlatego planowałam wysłać mojego synka dopiero do przedszkola. Z
biegiem czasu moja opinia na ten temat ulegała zmianie. Razem z moim szkrabem
chodziliśmy na zajęcia dla najmłodszych. Na części z nich miałam okazję spotkać
mamy z maluszkami chodzącymi do żłobka. Mamy w samych superlatywach wypowiadały
się o miejscach, do których posyłały swoje pociechy. Patrząc na małych
żłobkowiczów, stwierdziłam, że faktycznie są bardziej rezolutne, od Kubulka.
Oprócz tego Kubuś ma miesiąc starszego kuzyna, który jak tylko skończył rok
zaczął dzielnie chodzić do żłobka. Wiadomo, jak każde dziecko początki były
różne, z czasem maluch przyzwyczaił się do miejsca. Opowieści o osiągnięciach
Jasia dzielnego żłobkowicza i innych poznanych dzielnych żłobkowiczów sprawiły,
że razem z Arturem, gdy Kubuś skoczył półtora roku, zaczęliśmy zastanawiać się
czy może i nasz szkrabek lepiej czułby się w towarzystwie rówieśników, a nie
ciągle przy mamusi. Decyzja nie należała do najłatwiejszych, ale postanowiliśmy
spróbować. Znaleźliśmy przedszkole, które przy okazji miało grupę dla 2 letnich
dzieciaczków i w czerwcu zapisaliśmy nasze oczko w głowie do przedszkola.
We wrześniu Kubuś zaczął swoją przygodę z przedszkolem. Co
prawda planowany powrót do pracy miałam na czas przypadający właśnie teraz,
jednak woleliśmy, żeby mały nie dołączał do grupy w połowie roku przedszkolnego.
Chcieliśmy, żeby oswajał się z nową sytuacją na równi z innymi kolegami i
koleżankami. Stwierdziliśmy, że przez okres od września do stycznia
poobserwujemy czy aby na pewno nasz maluszek nadaje się na żłobkowicza.
Z początkiem roku podjęliśmy ostateczną decyzję. Kubuś
zostaje w przedszkolu, a mama wraca do pracy. Mimo, że nasze „odcięcie pępowiny”
nie było jakieś drastyczne, w mojej głowie radość miesza się ze smutkiem.
Z jednej strony cieszę się, że w moim życiu zacznie dziać się coś więcej niż
rutyna domowego dnia codziennego. Z drugiej przykro mi, że nie będę miała już
tyle czasu dla mojego synka. Nie mam zamiaru się nad sobą rozczulać. Nie będę
ukrywała, że na myśl o tej było nie było zmianie w naszym życiu zdarzyło mi się
uronić niejedną łzę, taka ze mnie matka wariatka. Jednak pewnie nie ja pierwsza
i nie ostatnia, która z takim mętlikiem w głowie wraca do pracy. Będzie dobrze,
musi być.
2 komentarze
Zdcydowanie lepiej, żeby dołączyłdo grupy razem z innymi dziecmi :)
OdpowiedzUsuńChyba każda mama w pewnym momencie staje przed taką decyzją. Z jednej strony chce się realizować, a z drugiej wciąż chce spędzać czas ze swoim dzieckiem. Chciałabym, żeby ktoś wymyślił, jak to pogodzić ;)
OdpowiedzUsuńCieszymy się z Twoich odwiedzin w naszym małym wirtualnym świecie.
Mamy nadzieję, że spodobało Ci się to co w nim znalazłeś.
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach pod postem.
Każda wypowiedź jest dla nas bardzo cenna.
Życzymy Ci udanego dnia pełnego uśmiechu :)