Do przedszkola naprzód marsz

10:31


W tym tygodniu Kubek rozpoczął wielką przygodę swojego życia, stał się przedszkolakiem. Od poniedziałku uczęszczaliśmy na zajęcia adaptacyjne w wybranym przez nas już jakiś czas temu przedszkolu. Przez trzy dni dzieci poznawały nowe miejsce w towarzystwie najbliższych. Kubuś okazał się urodzonym przedszkolakiem. Drugiego dnia miał lekki kryzys, ale jak się okazało wszystkiemu winna była senność. 

Nie będę ukrywała, chyba jak każda mama trochę obawiałam się jak mój mały mężczyzna poradzi sobie w nowej sytuacji. W końcu do tej pory tak naprawdę niemal zawsze byłam przy nim, a jak nie ja to tata, bądź dziadkowie. Takie wychuchane wydmuchane oczko w głowie rodziców i dziadków, miało zostać puszczone w wielki, jak dla niego, świat. Z drugiej strony razem z Arturem stwierdziliśmy, że posłanie Kubusia do przedszkola wyjdzie mu tylko na dobre. Dzięki kontaktom z rówieśnikami i z doświadczoną kadrą pedagogiczną, może nauczyć się rzeczy których nie ma w domu, albo przeciwko którym trochę się buntuje, przynajmniej mamy taką nadzieję. Jak będzie okaże się za jakiś czas. Póki co Kubuś przyzwyczaja się do nowego miejsca. 

Każdy z trzech dni adaptacyjnych wyglądał inaczej. Zarówno pod względem przygotowanych zajęć, jak i zachowań dzieci.


Pierwszego dnia bawiliśmy się w salach. Dzieci razem z rodzicami powoli zbierali się w sali, w tym czasie maluchy dostały czas na zabawę wszystkimi zabawkami, które znajdowały się w pomieszczeniu. Kubuś bardzo ochoczo pobiegł do zabawek. Nie minęła chyba minuta, jak oberwał od kolegi. Chłopiec chciał bawić się dokładnie tym samym co Kubuś, a że był bardziej rezolutny z całej siły odepchnął Kubka. Mój szkrab upadł na pupę i zaraz się popłakał. Szybko mu przeszło, wystarczyło, że go przytuliłam i po chwili pobiegł bawić się dalej. Jak już pojawiły się wszystkie dzieci z grupy na wstępie przygotowana została rytmika. Były tańce, gra na instrumentach i zabawy w kółeczku. Kubuś do tej pory nie miał styczności z tego typu zajęciami, na początku nie do końca wiedział jak się podczas nich zachować, ale po chwili zaskoczył i bawił się z innymi. Najbardziej spodobała mu się gra na instrumentach, uderzając pałeczką w bębenek niemal wpadł w trans, nie chciał przestać, choć po zakończonej zabawie bez protestów oddał instrument. Po rytmice dzieci przez pozostały czas miały możliwość swobodnej zabawy. Kubuś dzielnie wędrował między zabawkami i bawił się bardzo różnymi rzeczami. Cały czas radził sobie sam, ja obserwowałam go z boku. Nie będę ukrywała byłam trochę zaskoczona. Kubuś w domu praktycznie zawsze ciągnie mnie za rękę, żebym się z nim bawiła, a w przedszkolu nawet mnie nie szukał. Bawił się sam, później z dziećmi, trochę z ciociami opiekunami. Pierwszy dzień mimo małej "bójki" z kolegą można zaliczyć do bardzo udanych.



Drugiego dnia było już trochę gorzej. Co prawda na sali bawił się podobnie jak dzień wcześniej. Później były zajęcia na dworze, podczas których nie wszystkie zabawy przypadły mu do gustu. Opiekunki wymyśliły pewne zasady gier, żeby zapanować nad sporą grupą dzieci, jednak maluszki nie chyba nie do końca rozumiały dlaczego w tym momencie mają bawić się na piłkach a nie w tunelach jak inne dzieci, i podział na małe podgrupy wymyślony przez "ciocie" i maluchy wybierały sobie same co w danym momencie chcą robić. Na początku Kubuś bawił się bardzo dobrze, dużą frajdę sprawiała mu gra w piłkę i bieganie po boisku. W połowie zajęć zgłodniał, posilił się bananem i kuzyn, który będzie chodził z Kubkiem do jednej grupy chciał pobawić się z nim dużą piłką do skakania. Podał ją Kubkowi, a ten zamiast ją złapać odpił się od niej i upadł na ziemię. Nie trudno się domyślić co wydarzyło się po chwili, Kubek włączył syrenę. Okazało się, że to zdarzenie było punktem zapalnym. Do końca zajęć mój brzdąc popłakiwał, marudził, nie chciał się uspokoić. Nic nie pomagało. Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu, tym bardziej że został tylko kwadrans do zaplanowanego końca zajęć. Powędrowaliśmy do samochodu, zapakowałam Kubka do fotelika i ruszyliśmy w drogę. Przejechałam do pierwszego skrzyżowania, spojrzałam na tylne siedzenie, a tam śpiący Kubuś. Już wszystko jasne, mamy wytłumaczenie Kubusiowego zachowania, po prostu chciało mu się spać.

Trzeci dzień, to taki mały test odseparowania od rodziców. Dzieci bawiły się na sali z ciociami, a rodzice czekali w szatni. Maluchy zachowywały się bardzo różnie. Jedne strasznie płakały i mamy jednak musiały z nimi być niemal przez cały czas. Inne uciekały z sali i ze śmiechem przybiegały do mamy, Panie bardzo szybko zamknęły salę na klucz, żeby ukrócić takie zachowania. Były też dzieci, które swoje emocje uzewnętrzniały nieco inaczej, np. gryząc dzieci. Zgadnijcie, kto został najbardziej pogryziony, oczywiście Kubuś. Ciocie jednak bardzo szybko same sobie poradziły z moim małym płaczkiem i o całym zajściu dowiedziałam się po fakcie, kiedy mama małego łobuza podeszła do mnie i powiedziała, że bardzo mnie przeprasza za syna. Zaskoczona nie wiedziałam o co jej chodzi, czy nadal mnie przeprasza za sytuację z pierwszego dnia, okazało się jednak że kolejny raz jej synek zaatakował Kubka. Powoli dzieci zaczęły się wykruszać, żeby nie męczyć ich za bardzo te bardziej płaczliwe wcześniej wracały do domu. Po dwóch godzinach opiekunka wyszła do rodziców dzieci które wytrwały do końca i zaprosiła ich na salę. Z dumą muszę się pochwalić, że Kubulek znajduje się na podium najdzielniejszych dzieci w grupie. Wytrzymał całe dwie godziny bez mamy, gdyby nie sytuacja z kolegą byłoby idealnie, ale niestety takie sytuacje nie są od nas zależne. Gdy weszłam do sali Kubuś pokazał mi jakimi zabawkami się bawił, nawet nie wspomniał o ranach na policzku i czole.

Dziś Kubuś został pierwszy dzień zupełnie sam w przedszkolu. Postanowiłam zostawić go na 3 godzinki. Piszę do Was, ale z tyłu głowy cały czas biegają mi myśli co u niego. Została godzinka. Póki co nie dzwonią z przedszkola, więc chyba wszystko jest ok. Ciekawe jak wygląda pierwszy posiłek mojego niejadka, czy w ogóle coś zjadł. Na pewno za parę dni napiszę Wam jak nam idzie.

A Wasze maluchy są już przedszkolakami? Jak wyglądają Wasze przedszkolne doświadczenia?

Podobne posty

2 komentarze

  1. Dla dziecka kontakt z rówieśnikami jest mega ważny :) pozdrawiam i zapraszam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również uważam, że kontakt z innymi dziećmi jest bardzo ważny, dziecko szybciej się rozwija i staje się bardziej otwarte :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszymy się z Twoich odwiedzin w naszym małym wirtualnym świecie.
Mamy nadzieję, że spodobało Ci się to co w nim znalazłeś.
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach pod postem.
Każda wypowiedź jest dla nas bardzo cenna.
Życzymy Ci udanego dnia pełnego uśmiechu :)