Cały ten tydzień Artur był w podróży służbowej. Kiedyś jego wyjazdy były na porządku dziennym. Potrafiło go nie być miesiąc, po czym wracał na parę dni i znów gdzieś wybywał na dłuższy czas. Wtedy byłam przyzwyczajona do takiej sytuacji i jakoś mi to strasznie nie przeszkadzało. Teraz Artur spędza w domu większość czasu, wyjeżdża bardzo rzadko, naturalne dla mnie jest to, że mam go przy sobie na co dzień. Jego tygodniowa nieobecność sprawia, że czuję się nieswojo. Brak mi jego u boku. Mijają dwa dni a u mnie pojawia się tęsknota. Po czterech zaczyna mnie nosić. Szóstego dnia czekam na jego powrót jak na szpilkach. Kto by pomyślał, że tak można przywiązać się do drugiej osoby. Nikt mi nie marudzi, nie robi bałaganu zostawiając swoje rzeczy gdzie bądź, a mimo wszystko chciałabym żeby wrócił jak najszybciej. W takich chwilach nawet w zapomnienie idą niesnaski, wyższe uczucia biorą górę.
A u Was zdarzają się chwilę dłuższej czy krótszej rozłąki? Jak się wtedy czujecie? Jakie myśli kłębią się w Waszych głowach?
1 komentarze
Tak to jest, jak sie przywiazujemy do 2. osoby :)
OdpowiedzUsuńCieszymy się z Twoich odwiedzin w naszym małym wirtualnym świecie.
Mamy nadzieję, że spodobało Ci się to co w nim znalazłeś.
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach pod postem.
Każda wypowiedź jest dla nas bardzo cenna.
Życzymy Ci udanego dnia pełnego uśmiechu :)