Siku tu, siku tam

20:00



Wielki lament, płacz, w stylu "tak mi źle, tak mi źle mamo ...". Oho, skończyło się. Kubuś dotąd nad wyraz spokojne dziecko, zmienił się w małego płaczka. I bądź tu mądry, o co mu chodzi? Niestety, okazało się, że prawdopodobnie dopadła nas infekcja. Żeby do tego dojść koniecznych było kilka badań moczu. Takim oto sposobem stałam się mistrzynią od pobierania próbki do badania. Gimnastyki przy tym mieliśmy co nie miara. Za pierwszym razem zostałam obsikana, przy drugim pobraniu niczym ekspert złapałam wszystko do pojemniczka, trzeci raz niestety był drogą przez mękę, bo małemu akurat nie chciało się siusiu. 

Bardzo ważne jest odpowiednie przygotowanie. Trzeba dokładnie umyć maleństwo w okolicach intymnych, najlepiej zrobić to przy użyciu ciepłej wody i gazika bądź wacika. W przypadku dziewczynek delikatnie przecieramy wszystkie zakamarki warg sromowych w kierunku od przodu do tyłu, przy chłopcach odciągamy napletek i dokładnie przecieramy żołądź. Zwarci i gotowi, bierzemy się do akcji siusiu. Może to niektórych zdziwić i zrobią wielkie oczy w stylu "jak to? przecież teraz czas na instalację specjalnego woreczka do pobierania próbki moczu u niemowląt". Ja naczytałam się wiele na ich temat i postanowiłam, że wykorzystam standardowy pojemniczek, z którego korzystają również dorośli, tym bardziej, że nasz pediatra również nas do tego przekonywał. Jak ja się cieszę w tej sytuacji, że mam synka i mogę jego sikawkę nakierować w odpowiednim kierunku, dzięki czemu łatwiej mi pobrać próbkę (teraz to jestem taka mądra, za pierwszym razem nie było to takie proste ;)), w przypadku dziewczynek jest pewnie nieco trudniej. Należy pamiętać, że do badania trzeba łapać środkowy strumień moczu. Ot i to taka oto właśnie filozofia pobierania moczu. Jak uda nam się właściwie pobrać próbkę pozostaje nam tylko dostarczyć ją do laboratorium w przeciągu 2 godzin. Aaa i jeszcze jedno, bezworeczkowa metoda jest dobra zarówno w przypadku badania ogólnego, jak i specjalistycznego na posiew. 

A co zrobić, jak maleństwo nie ma akurat nastroju na sikanie. Jak mnie spotkał taki bunt, zgłupiałam. Próbowałam przemywać okolice intymne nieogrzaną nawilżoną chusteczką pielęgnacyjną, wydawałam z siebie znany dźwięk "siiiii", niestety nic to nie dawało, musiałam się naczekać. Po tej sytuacji zajrzałam do internetu i teraz mam nadzieję, że szybciej poradzę sobie z moim opornym synusiem. Ponoć z tego typu trudnościami można walczyć masując brzuszek w dolnym odcinku, łaskocząc po pleckach w okolicy lędźwiowej lub robiąc mały masaż mięśni grzbietu kierując się wzdłuż kręgosłupa od góry ku dołowi. Czy to działa? Nie wiem, ale na pewno wypróbuję te metody przy następnej okazji, oby jak najpóźniej.

Podobne posty

0 komentarze

Cieszymy się z Twoich odwiedzin w naszym małym wirtualnym świecie.
Mamy nadzieję, że spodobało Ci się to co w nim znalazłeś.
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach pod postem.
Każda wypowiedź jest dla nas bardzo cenna.
Życzymy Ci udanego dnia pełnego uśmiechu :)